Kaszuby #1 cz. 1
Niedziela, 20 lipca 2014
· Komentarze(0)
Kategoria Setki
Grudziądz - Bukowa Góra
Dzień typowo dojazdowy. Chciałem wystartować tak, by nie jechać w skwarze albo chociaż jazda w nim była jak najkrótsza. Plan był by ruszyć o 5. Zabalowałem dzień wcześniej nieco z Pawłem i położyłem się około 1. Nie było mowy o pobudce o 4. Jednak 4:50 już realna. Śniadanko, kawka, prysznic, pakowanie i chwilę po 6 już dziarsko pedałowałem. Zmieniłem nieco trasę i zamiast jechać przez Przewodnik ruszam 214-ką. O tej porze i tak nie ma ruchu. Tempo dobre, wiatr przyjazny, kilometry szybko lecą. Dojeżdżam do końca prostej, tuż za Osiekiem i mam pierwszy skrót, który chciałem sprawdzić. Okazuje się, że kilometry owszem zaoszczędziłem, jednak czasowo i siłowo wyszło na to samo. Pewien odcinek był ciężki, ale generalnie przyjemny teren. Skrótem dojeżdżam do Lubichowa, czyli de facto wydłużyłem tę prostą ciągnącą się od Warlubia. Następnie znowu asfalt i znowu dobre tempo. Dość szybko mijam Zblewo i Bożympolu Szlacheckim chciałem cyknąć sobie zdjęcie by było do galerii z ciekawymi miejscowościami. Jeszcze się nie zatrzymałem, a z wyprzedzającego mnie powoli samochodu ktoś się ze mną wita. Patrzę rowery przyczepione, rejestracja CG i z samochodu wysiada Davis. Chwilę pogadaliśmy, zrobił mi zdjęcie porządnym aparatem. Poznałem jego żonę i ruszamy. Oni nieco szybciej, bo samochodem. Ja jadąc licze upływające kilometry do Kościerzyny. Robi się coraz cieplej. Izotonik własnej roboty dobrze schłodziłem i dobrze, bo był zacny. W Kościerzynie zajeżdżam na rynek. żeby tradycji stało się zadość przejeżdżam przez fontannę rowerem. Dzięki czemu nieźle się chłodzę, dodatkowo zamaczam bandamę, żeby lepiej chłodziła. Ruszam od Kościerzyny w drugi skrót. Tnę po szutrach w dużej mierze bardzo urokliwych i świetnych na rowery. W sumie pewnie całość by taka była, ale ja miałem kaprys by już nie jechać głównym asfaltem. Przez co zaliczam sporo bezdróż, jednak dla chcącego nic trudnego i po odcinkach przez las bez drogi dojeżdżam jednak do głównej, ale jadę nią jakieś 400 metrów i zjeżdżam na Bukową Górę. Ładny asfalt położyli, droga ta to pamiętam, że zawsze była straszna tarka. Teraz jest świetny podjazd z równym asfaltem. Dojeżdżam na bazę około 13:40 i idę od razu do jeziora. Średnia wyszła nie najgorsza, ale z samych asfaltów wyszłoby pewnie z 24-25. Później jeszcze pojadę na chwilę do Sulęczyna.
Dzień typowo dojazdowy. Chciałem wystartować tak, by nie jechać w skwarze albo chociaż jazda w nim była jak najkrótsza. Plan był by ruszyć o 5. Zabalowałem dzień wcześniej nieco z Pawłem i położyłem się około 1. Nie było mowy o pobudce o 4. Jednak 4:50 już realna. Śniadanko, kawka, prysznic, pakowanie i chwilę po 6 już dziarsko pedałowałem. Zmieniłem nieco trasę i zamiast jechać przez Przewodnik ruszam 214-ką. O tej porze i tak nie ma ruchu. Tempo dobre, wiatr przyjazny, kilometry szybko lecą. Dojeżdżam do końca prostej, tuż za Osiekiem i mam pierwszy skrót, który chciałem sprawdzić. Okazuje się, że kilometry owszem zaoszczędziłem, jednak czasowo i siłowo wyszło na to samo. Pewien odcinek był ciężki, ale generalnie przyjemny teren. Skrótem dojeżdżam do Lubichowa, czyli de facto wydłużyłem tę prostą ciągnącą się od Warlubia. Następnie znowu asfalt i znowu dobre tempo. Dość szybko mijam Zblewo i Bożympolu Szlacheckim chciałem cyknąć sobie zdjęcie by było do galerii z ciekawymi miejscowościami. Jeszcze się nie zatrzymałem, a z wyprzedzającego mnie powoli samochodu ktoś się ze mną wita. Patrzę rowery przyczepione, rejestracja CG i z samochodu wysiada Davis. Chwilę pogadaliśmy, zrobił mi zdjęcie porządnym aparatem. Poznałem jego żonę i ruszamy. Oni nieco szybciej, bo samochodem. Ja jadąc licze upływające kilometry do Kościerzyny. Robi się coraz cieplej. Izotonik własnej roboty dobrze schłodziłem i dobrze, bo był zacny. W Kościerzynie zajeżdżam na rynek. żeby tradycji stało się zadość przejeżdżam przez fontannę rowerem. Dzięki czemu nieźle się chłodzę, dodatkowo zamaczam bandamę, żeby lepiej chłodziła. Ruszam od Kościerzyny w drugi skrót. Tnę po szutrach w dużej mierze bardzo urokliwych i świetnych na rowery. W sumie pewnie całość by taka była, ale ja miałem kaprys by już nie jechać głównym asfaltem. Przez co zaliczam sporo bezdróż, jednak dla chcącego nic trudnego i po odcinkach przez las bez drogi dojeżdżam jednak do głównej, ale jadę nią jakieś 400 metrów i zjeżdżam na Bukową Górę. Ładny asfalt położyli, droga ta to pamiętam, że zawsze była straszna tarka. Teraz jest świetny podjazd z równym asfaltem. Dojeżdżam na bazę około 13:40 i idę od razu do jeziora. Średnia wyszła nie najgorsza, ale z samych asfaltów wyszłoby pewnie z 24-25. Później jeszcze pojadę na chwilę do Sulęczyna.