Grudziądz - Bukowa Góra Dzień typowo dojazdowy. Chciałem wystartować tak, by nie jechać w skwarze albo chociaż jazda w nim była jak najkrótsza. Plan był by ruszyć o 5. Zabalowałem dzień wcześniej nieco z Pawłem i położyłem się około 1. Nie było mowy o pobudce o 4. Jednak 4:50 już realna. Śniadanko, kawka, prysznic, pakowanie i chwilę po 6 już dziarsko pedałowałem. Zmieniłem nieco trasę i zamiast jechać przez Przewodnik ruszam 214-ką. O tej porze i tak nie ma ruchu. Tempo dobre, wiatr przyjazny, kilometry szybko lecą. Dojeżdżam do końca prostej, tuż za Osiekiem i mam pierwszy skrót, który chciałem sprawdzić. Okazuje się, że kilometry owszem zaoszczędziłem, jednak czasowo i siłowo wyszło na to samo. Pewien odcinek był ciężki, ale generalnie przyjemny teren. Skrótem dojeżdżam do Lubichowa, czyli de facto wydłużyłem tę prostą ciągnącą się od Warlubia. Następnie znowu asfalt i znowu dobre tempo. Dość szybko mijam Zblewo i Bożympolu Szlacheckim chciałem cyknąć sobie zdjęcie by było do galerii z ciekawymi miejscowościami. Jeszcze się nie zatrzymałem, a z wyprzedzającego mnie powoli samochodu ktoś się ze mną wita. Patrzę rowery przyczepione, rejestracja CG i z samochodu wysiada Davis. Chwilę pogadaliśmy, zrobił mi zdjęcie porządnym aparatem. Poznałem jego żonę i ruszamy. Oni nieco szybciej, bo samochodem. Ja jadąc licze upływające kilometry do Kościerzyny. Robi się coraz cieplej. Izotonik własnej roboty dobrze schłodziłem i dobrze, bo był zacny. W Kościerzynie zajeżdżam na rynek. żeby tradycji stało się zadość przejeżdżam przez fontannę rowerem. Dzięki czemu nieźle się chłodzę, dodatkowo zamaczam bandamę, żeby lepiej chłodziła. Ruszam od Kościerzyny w drugi skrót. Tnę po szutrach w dużej mierze bardzo urokliwych i świetnych na rowery. W sumie pewnie całość by taka była, ale ja miałem kaprys by już nie jechać głównym asfaltem. Przez co zaliczam sporo bezdróż, jednak dla chcącego nic trudnego i po odcinkach przez las bez drogi dojeżdżam jednak do głównej, ale jadę nią jakieś 400 metrów i zjeżdżam na Bukową Górę. Ładny asfalt położyli, droga ta to pamiętam, że zawsze była straszna tarka. Teraz jest świetny podjazd z równym asfaltem. Dojeżdżam na bazę około 13:40 i idę od razu do jeziora. Średnia wyszła nie najgorsza, ale z samych asfaltów wyszłoby pewnie z 24-25. Później jeszcze pojadę na chwilę do Sulęczyna.
Byłem umówiony z ekipą na 10:15. Przed wyjazdem chciałem wymienić złamany pedał. Jednak ten nie chce nawet drgnąć. Dzwonię zatem żeby nie czekali na mnie i ruszali. Sam dalej walczę po godzinie odpuszczam. Dostaję telefon, że są w Pięćmorgach nad jeziorem. Cisnę na 1,5 pedału w drogę. Dojeżdżam z dobrym tempem średnia ponad 25km/h a pewnie gdyby wziąć z samej jazdy po asfalcie byłoby 30km/h. Dzwonię do reszty i mam info, że już są nad Stelchnem. Jadę więc już spokojnie ten kawałeczek. Tam kąpiel w bardzo czystym jeziorze. Miłe leniuchowanie i dalej w drogę. Teraz do Grzybka nad kolejne jezioro. Po fajrancie dojeżdżamy do Osia, małe zakupy i się rozjeżdżamy. Ja z Markiem odbijamy na Grudziądz, reszta chce zdobyć jeszcze 2 jeziora. Marek pokazuje mi skrót, którego wcześniej nie znałem. W domu jestem chwilę przed meczem. Belgia :( Wyszło nieco ponad 100, a jestem dosyć zmęczony sam nie wiem czemu: - jazda na 1,5 pedałach nie jest przyjemna, - upał ponad 30 stopniowy, w pewnym momencie termometr w liczniku wyświetlał 36, - prawie 2 tygodnie bez jazdy, - przeziębienie, - mocne tempo z początku, - odcinki gdzie próbowałem jeździć z wysoką kadencją (chce poprawić ten element w mojej technice). To wszystko złożyło się, że ostatnie kilometry jechałem mocno zmęczony i solidnym bólem głowy od słońca. Wyjazd jednak bardzo udany i oby do następnego. Mała statystyka - minęło ponad pół roku mojego drugiego poważnego sezonu rowerowego i już chyba pobiłem wszystkie zeszłoroczne osiągi: - przebieg w 2013 było 2287, a w tym roku mam już 3016 z czego 2913 w półroczu, - ilość wyjazdów w 2013 było 65, obecnie (wraz z dzisiejszym) jest 73, - ilość setek w 2013 było 8, dziś wyrównałem ten wynik, - najdłuższy dystans rok temu 189, w tym 245, co jest obecnie moją życiówką.