Miałem jechać z Pawłem i Natalią. Jako iż planowany start był z Brodnicy, musiałem dojechać. Plan był ruszyć o 7, delikatny miałem poślizg i właśnie o te 15 minut się spóźniłem. Oni w sumie się jeszcze więcej więcej. Cały czas silny wryjwind. Staram się jechać jak najmocniej, ale wiatr mi przeszkadza i to mocno. Przez to też odpuściłem odpoczynki, bo czas mnie gonił. Tylko jeden szybki na zakupy w Radzyniu. Trasa z Brodnicy najpierw trochę wojewódzką, ale tam wiódł szlak. W Osieku w prawo w stronę w Drwęcy. Postój kawałek dalej na jakimś przystanku, a potem przy ruinach zamku w Rudzikach Dużych. W Tomkowie odbijamy w teren nad Drwęce. Sporo piachów niestety. Teren malowniczy, ale piachy. Robimy na dziko ognisko i jedziemy na Golub Dobrzyń. Sporo piachów i wyjeżdżamy na asfalt. W Golubiu rynek, Oni jeszcze weszli na zamek. Wjazd był tak fajny, że zrobiliśmy go 2 razy. Trochę niechcący, ale 2 razy. W Lipnicy rozstajemy się. Tracę dzięki temu towarzystwo, ale i ogon. Mogę depnąć. Znowu bez postoju. Trochę wkurzały, no mocno wkurzały dziury na trasie Nowa Wieś Królewska - Wiewiórki. Z Wiewiórek do Białego Boru ciemno jak w dupie, owszem miałem lampę i to dobrą, ale dookoła ciemno. Najgorsze jak w ładnym równym asfalcie nagle pojawiała się dziura. Wyjazd super.
Spotykamy się na trasie, bo chce sobie poszaleć po Gogolinie. W oczekiwaniu na grupę podjeżdżam i zjeżdżam. Przed trzecim podjazdem spotykam Wojtina. Podjeżdżamy razem. Troszkę Mu odjechałem, zaczynam zjazd i tyle go widziałem. Tuż przed największym spadem linka wyskakuje mi z przerzutki powodując spadek łańcucha. Na dole zakładam łańcuch. Wjeżdżam i spotykam znajomych, ale nie ma wśród nich Wojtina. Tyle go widziałem. Szybka naprawa mojej przerzutki - w zasadzie to założenie na średnią tarczę i nie zmieniałem jej do końca jazdy. Tempo do Chełmna ponad 30. Bułeczka na rynku, powrót i znowu dzida ponad 30 aż do Małych Łunaw. Tam daliśmy sobie trochę luzu i jechaliśmy jakoś 27-28. Kawałek dalej zaczyna 5-ty tego dnia podjazd pod Gogolin. Nagle słyszę jakiś nieprzyjemny dźwięk tuż za mną. Ciężko go zdefiniować, ale wróży jakąś awarię. Tak w istocie było. Andrzejowi rozwaliło się mocowanie przerzutki do ramy. Nie wiem dokładnie. Ja się słabo znam. Pomogłem oświetlając moją latarką.
Znajomi mieli ruszać o 17 na Nowe, ja chciałem dziś poszaleć to ruszam 2 godziny szybciej w robię 3 razy dół - góra pod pod Gogolin. Byłoby więcej, ale straciłem czas na naprawę wózka. Potem gnam, by złapać grupę. Mocny wiatr w ryj, ale doganiam ich w Dragaczu. Trzykrotnie podjeżdżam pod Nowe. Powrót na wole po płytach.