Dzień powrotu. Znowu wygrał leń. Mieliśmy dojechać do Oliwy, jednak ze względu na to jak nam się miło siedziało to skracamy trasę do Wejherowa. Stamtąd SKM-ką do Gdyni i ja wsiadam w pociąg do Warlubia. Z Warlubia już po ciemku wracam do Grudziądza.
Plany na ten dzień były ambitniejsze, jednak wygrało lenistwo. Pojechaliśmy tylko do Sasina po zakupy. A tak, to lenistwo. Zwiedziliśmy tylko Stilo, co sprowadza się do pójścia na Latarnie i na plażę. Poza tym lenistwo oraz zajadanie się dobrymi goframi oraz lodami.
Rano jadę na dworzec PKP, gdzie wsiadam w pociąg i jadę do Gdańska. Następnie rowerem na wydział, gdzie załatwiam sprawy związane z pracą magisterską. Potem na dworzec Gdańsk Oliwa. Niewiele brakowało, a byłby to koniec mojej podróży, bo prawie straciłem portfel. Nie chce nam (mi i Pawłowi) jechać przez miasto, to dojeżdżamy do Grabówka, skąd ruszamy przez Kosakowo na Puck. Po drodze złapała nas ulewa i chronimy się przez deszczem pod małym daszkiem. Jak pogoda trochę odpuściła jedzie dalej do Pucka. Tam zakupy i w dalszą drogę. Od Swarzewa do Krokowej bardzo dobra ścieżka trasą dawnej kolei. Polecam. Dalsza droga to nic szczególnego. Wieczorem dojeżdżamy na Stilo. Ania kończy pracę i po kolacji idziemy na plażę.